The end, ale jeszcze nie koniec...
Jakoś tak wczoraj mi bylo smutnawo bo zakonczylam kurs. A jesteśmy ze sobą poltora miesiąca, więc mocno zżyci :-) Najbardziej to mi będzie żal pani prowadzącej, bo była strasznie cierpliwa, sympatyczna i odpowiadała na wszystkie moje glupie pytania...Czy może być, że krowa brzęczy?, czy czytam od tyłu, czy kolunmy łączą się...he he he..No ale ludzie w zyciu się spotykają i rozłączają...taka jest kolej rzeczy...
Czytam całe "Dziady" Mickiewicza ostatnio, ale od kiedy mam nowy telefon ( 3 dni) z bajerami, aparatem 3Mpix i video to trudno robić coś innego niż sie nim zajmować...chociaż juz mnie sę trochę znudził, bo wiadomo ile mozna???
Czas mi jakoś mija, staram się nie mysleć o rzeczach nieprzyjemnych, juz nie mama takich problemow z zasypianiem, jestem odstresowana, ale daleko mi do takiego nastroju jak w niedzielę, bo wtedy to zadzialaly jakieś kwestie nieziemskie :-)
Chyba pójdę do fryzjera...hi hi hi bo juz mam dość długie włosy...he he he
Zastanawiam się czy ja dalej chcę ten Messenger??? chyba nie, przestałam wierzyć w to, że ten czlowiek jest sympatyczny...
to tyle, papapa
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna