You can take my breath away...On kocha ją nie mnie...
Możecie obserwować mój nędzny upadek...o tak!!! ZAKOCHAŁAM SIĘ!!! Ale co gorsza on mnie nie kocha! Super! Byliśmy przyjaciółmi, rozmawialiśmy, spacerowaliśmy etc. i no ja wiem, żebym sie jakoś przywalała do niego???...eee..chyba nie...i co widzę, że on mnie UNIKA!!! A ja się wkręciłam, zakochałam etc. w sumie to i tak był by związek bez przyszłości, ale ja chciałam dać mu 100% wolności, ale jak się patrzyłam na niego jak rozmawiał z A. to aż mi się słabo robiło, zaczepiał ją...a ona też zaczepia wszystkich facetów...Eh...bo wiecie, kobieta w pewnym wieku robi się zdesperowana, ja, ona, każda, nawet nieswiadomie... Patrzę ten mógłby być, tamten też, dosłownie 60% facetów mogło by być!!! I mam wrażenie, że ona też zaczyna czuć, że mija czas...Nie wiem, zresztą nie tylko ona.. to nie tak, że akurat jej się czepiam, bo to może być każda inna laska, taki przykład... Faceci mi mówią, że jestem zabawna, że mam super poczucie humoru, juz mi tyle facetów to powiedziało, że mam super urodę to raczej niewielu...ha ha ha ;-) No ale nikt mi nic nie proponuje dalej, z tym, że to moja wina, bo to ja powinnam cos proponować, kręcić sie wokół faceta...coś robię źle... no ale nie mogę się zdecydować kogo chcę, a znowu jak kogoś bardzo chcę to zajęty to pozamiatane...no nie ważne. Juz jedna wielka niespełniona miłość miała miejsce w tym roku - tłumaczylam sobie, że on będzie łysy, że jest niższy 2 cm, że jest leniwy...no i jakoś to łyknęłam, ale gorzkie łzy przy tym leciały. Teraz nie okazuje mojej miłości, ale jak on ostatnio popatrzył na mnie tymi swoimi słodkimi oczkami i chwycił mnie za rekę to myslałam, że zemdleję dosłownie, poraziło mnie...no ale wiem wiem wiem, że z tego wszystkiego nic nie było i nic nie będzie, on gdzies wybiega beze mnie... eh...nie wiem co się stało, a tak się kumplowaliśmy...on jest obrazony na mnie?? nie obchodzę go - to chyba pewne ;-) Bez sensu to jest...powiem tak, moja matka wybrała ojca z rozsądku, a nie z miłości. Nie polecam nikomu. Związki takowe są kiepskie, pozbawione radości. Mało tego, ja przez to mam zaburzenia i facetów podobnych do ojca unikam jak ognia, jak którys ma taki sam kolor włosów, albo podobny zarost etc. to wieje!!! To psychiczne. Ale widziałam wolę blondynów, albo facetów bez zarostu, albo takich podobnych troche do mojego brata raczej - średnio urodziwych, ale lepiej mi się kojarzą ;-) Za podobnego do ojca w zyciu nie wyjdę!!! Zresztą to nie wina ojca tylko moja, mojej obsesji związku z rozsądku. Chcę związek z szalonej miłości ;-) *** *** *** ;-) :-) eh...na razie nie mam żadnego bo żaden facet mnie nie chce, bo ja niestety jestem dość zajęta i nie mam czasu dla zadnego faceta, wysupłałabym ze 4 h. tygodniowo. Jakąś sobotę co miesiąc ale nic wiecej. Wiem koszmar, ale ja mam wiele na głowie, nie siedzę w domu prawie wcale. Wolałabym gościa z uczelni, pracy albo zajęc bo bym się z nim spotykała też słuzbowo, a jeśli to odpada to on nie będzie pamiętał jak ja wyglądam ;-) No nie wiem... generalnie jest fatalnie. W tamtym to ja się regularnie zakochuję, tym co mnie nie chcę...eh...bo mamy za dobry kontakt...no nic, dziękuję Bogu, że on w ogóle jest. Bo i tak mam wiele radości z niego jako przyjaciela, i tak każdy zyje swoim zyciem, a posiadanie męża nie wartosciuje człowieka...jak samej ze sobą ci źle to nie warto żebyś kogoś szukałą, bo przecież jestes chora psychicznie. Najpierw sie wylecz. Ty jestes człowiekiem idealnym, szczęsliwym ze samym sobą, mądrym, pomysłowym - musisz cieszyć się sobą, bo jestes jedyna osobą która będzie z toba do końca, ludzie dookoła sie zmieniają tylko ty nadajesz sobie wartość. posiadanie kogoś nie daje ci wartości ;-) *** No więc tylko nie męża ;-) Ha ha ha nawet jesli kiedyś w przyszłości to ma męża nie wiem czy sie zdecyduję, wolę mieć jakies drzwi otwarte zawsze jakby to nie było to. Nie chce brac slubu z facetem, którego nazwiska nie będe chciała przyjąc. A jak kogoś jestem pewna na 1000% to witałabym jego nazwisko z otwartymi ramionami ;-) *** a tak to figa ;-) No nic. BYło mineło. Przeszło mi. Bye Bye mój ubzdurany kochasiu. I tak jestes fajnym kolegą ;-)